RZUTZA3.PL PLKKING-NIE-OGLADA-SIE-ZA-SIEBIE-ZASTAL-BEZ-SZANS-W-NETTO-ARENIE
King nie ogląda się za siebie! Zastal bez szans w Netto Arenie
4 dni temu
To był dzień pełen symboliki i dobrych wrażeń, które wykraczały poza sam parkiet. Do Szczecina wróciły osoby, które zbudowały królestwo Kinga. Architekt pierwszych sukcesów drużyny ze Szczecina - Arkadiusz Miłoszewski, a także Andrzej Mazurczak, Filip Matczak i Phil Fayne. Wrócili - ale wrócili jako przeciwnicy, w barwach Zastalu Zielona Góra. Panowie od Kinga Szczecin otrzymali pamiątkowe zdjęcia, a publika powitała swoich starych znajomych brawami. Był to bardzo elegancki i emocjonalny gest gospodarzy, ale sentyment musiał się w pewnym momencie skończyć. I się skończył, gdy zaczął się basket.
To był dzień pełen symboliki i dobrych wrażeń, które wykraczały poza sam parkiet. Do Szczecina wróciły osoby, które zbudowały królestwo Kinga. Architekt pierwszych sukcesów drużyny ze Szczecina - Arkadiusz Miłoszewski, a także Andrzej Mazurczak, Filip Matczak i Phil Fayne. Wrócili - ale wrócili jako przeciwnicy, w barwach Zastalu Zielona Góra. Panowie od Kinga Szczecin otrzymali pamiątkowe zdjęcia, a publika powitała swoich starych znajomych brawami. Był to bardzo elegancki i emocjonalny gest gospodarzy, ale sentyment musiał się w pewnym momencie skończyć. I się skończył, gdy zaczął się basket.
Kolektywność Kinga znów zachwyca
Kolektywność Kinga znów zachwyca
King znowu wyglądał jak zespół, który wie, że jest lepszy, i po prostu konsekwentnie robi swoje. Pierwsza kwarta jeszcze tego nie pokazywała - niemal identycznie jak w meczu z Tasomix Rosiek Stalą Ostrów Wielkopolski. Ale od wejścia w drugą kwartę zaczęło się tłuczenie przeciwnika szybkością, fizyką i współdzieleniem piłki. Ciężko to, co wówczas zaczęło się dziać, nazwać inaczej niż deklasacją. Największym pojedynczym dominatorem był Nemanja Popović - 17 punktów, 13 zbiórek, asysta, przechwyt, blok, wow. Pełnoprawny i niepodważalny MVP, a przecież jego rywalem był nie kto inny jak mistrz Polski 2023 - Phil Fayne, który pojedynek z Popoviciem po prostu przegrał. Nie da się nie wspomnieć o wartości, jaką do meczu wniósł Przemysław Żołnierewicz. Jak zwykle - niesamowita broń w ataku, maszyna do nabierania przeciwników na faule, a także zawodnik, który rozciąga grę. Ale to obrona była tym, za co dziś najbardziej należy Przemysława Żołnierewicza pochwalić. Jak zwykle - niesamowity w obronie 1vs1, świetny w unikaniu zasłon, bardzo dobrze pojmował grę i zamiary rywali, a do tego dołożył jeszcze... 3 bloki. Nic dodać, nic ująć - prawdziwy masterclass w wykonaniu reprezentanta Polski. Wyróżnić także trzeba Jeremy'ego Roacha, który znów perfekcyjnie wszedł w buty głównego rozgrywającego z racji limitowanych minut Jovana Novaka, a także Anthony'ego Robertsa, który ponownie latał nad koszami jakby zapomniał, że nie jest Anthonym Edwardsem. Choć nie widać tego w statystykach, to duże wyróżnienie należy się także Noahowi Freidelowi, którego to występ - szczególnie w defensywie - był niesamowity, a King z nim na parkiecie (w jedynie 13 minut) wyszedł na plus o 24 oczka. I po raz kolejny należy wyróżnić to, co czyni grę Kinga tak świetną dla oczu - kolektywizm. Zespołowość Kinga, która sprawia, że każdy zawodnik coś wnosi i daje bardzo ważny puzzel ekipie w postaci siebie.
King znowu wyglądał jak zespół, który wie, że jest lepszy, i po prostu konsekwentnie robi swoje. Pierwsza kwarta jeszcze tego nie pokazywała - niemal identycznie jak w meczu z Tasomix Rosiek Stalą Ostrów Wielkopolski. Ale od wejścia w drugą kwartę zaczęło się tłuczenie przeciwnika szybkością, fizyką i współdzieleniem piłki. Ciężko to, co wówczas zaczęło się dziać, nazwać inaczej niż deklasacją. Największym pojedynczym dominatorem był Nemanja Popović - 17 punktów, 13 zbiórek, asysta, przechwyt, blok, wow. Pełnoprawny i niepodważalny MVP, a przecież jego rywalem był nie kto inny jak mistrz Polski 2023 - Phil Fayne, który pojedynek z Popoviciem po prostu przegrał. Nie da się nie wspomnieć o wartości, jaką do meczu wniósł Przemysław Żołnierewicz. Jak zwykle - niesamowita broń w ataku, maszyna do nabierania przeciwników na faule, a także zawodnik, który rozciąga grę. Ale to obrona była tym, za co dziś najbardziej należy Przemysława Żołnierewicza pochwalić. Jak zwykle - niesamowity w obronie 1vs1, świetny w unikaniu zasłon, bardzo dobrze pojmował grę i zamiary rywali, a do tego dołożył jeszcze... 3 bloki. Nic dodać, nic ująć - prawdziwy masterclass w wykonaniu reprezentanta Polski. Wyróżnić także trzeba Jeremy'ego Roacha, który znów perfekcyjnie wszedł w buty głównego rozgrywającego z racji limitowanych minut Jovana Novaka, a także Anthony'ego Robertsa, który ponownie latał nad koszami jakby zapomniał, że nie jest Anthonym Edwardsem. Choć nie widać tego w statystykach, to duże wyróżnienie należy się także Noahowi Freidelowi, którego to występ - szczególnie w defensywie - był niesamowity, a King z nim na parkiecie (w jedynie 13 minut) wyszedł na plus o 24 oczka. I po raz kolejny należy wyróżnić to, co czyni grę Kinga tak świetną dla oczu - kolektywizm. Zespołowość Kinga, która sprawia, że każdy zawodnik coś wnosi i daje bardzo ważny puzzel ekipie w postaci siebie.
Co pokazał Zastal? Brak odwagi, brak jakości, strach
Co pokazał Zastal? Brak odwagi, brak jakości, strach
Powiedzmy to wprost: Zastal bał się grać w koszykówkę. Fizyczność Kinga sprawiła, że przyjezdni odmawiali kontaktu, a każdy kontakt z ciałem zawodnika Kinga Szczecin był sytuacją, z której zielonogórzanie chcieli jak najszybciej wyjść zamiast ją wykorzystać. Jedyne osoby, które dziś zaprezentowały się pozytywnie w ekipie z Zielonej Góry, to Andrzej Mazurczak i Jakub Szumert. Serio - nikt więcej. Reszta nawet nie przypominała ekipy, która za cel obrała sobie powrót do czołówki ligi. Matczak, Maughmer, Fayne - w ich wykonaniu spotkanie to było słabe, co jest i tak dość eufemistycznym stwierdzeniem. Co prawda Phil Fayne nie zagrał aż tak słabego spotkania jak Filip Matczak i Jay Maughmer, natomiast występ Popovicia przyćmił występ centra Zastalu tak bardzo, że ciężko cokolwiek o nim powiedzieć. Trzeba jednak Fayne'owi oddać jedno - zadanie miał niezwykle ciężkie, albowiem jest on jedynym mogącym walczyć z centrami czołówki ligi zawodnikiem, którym dysponuje pod koszem ekipa Zastalu. Trener Miłoszewski powiedział już publicznie, że zmiany są możliwe. I mówiąc zupełnie szczerze - są one przede wszystkim potrzebne, i to na wczoraj. Jeśli drużyna z Zielonej Góry ma zamiar grać tak przestraszoną i obojętną koszykówkę, to na spotkania z Anwilem Włocławek i Legią Warszawa lepiej będzie nie wychodzić.
Powiedzmy to wprost: Zastal bał się grać w koszykówkę. Fizyczność Kinga sprawiła, że przyjezdni odmawiali kontaktu, a każdy kontakt z ciałem zawodnika Kinga Szczecin był sytuacją, z której zielonogórzanie chcieli jak najszybciej wyjść zamiast ją wykorzystać. Jedyne osoby, które dziś zaprezentowały się pozytywnie w ekipie z Zielonej Góry, to Andrzej Mazurczak i Jakub Szumert. Serio - nikt więcej. Reszta nawet nie przypominała ekipy, która za cel obrała sobie powrót do czołówki ligi. Matczak, Maughmer, Fayne - w ich wykonaniu spotkanie to było słabe, co jest i tak dość eufemistycznym stwierdzeniem. Co prawda Phil Fayne nie zagrał aż tak słabego spotkania jak Filip Matczak i Jay Maughmer, natomiast występ Popovicia przyćmił występ centra Zastalu tak bardzo, że ciężko cokolwiek o nim powiedzieć. Trzeba jednak Fayne'owi oddać jedno - zadanie miał niezwykle ciężkie, albowiem jest on jedynym mogącym walczyć z centrami czołówki ligi zawodnikiem, którym dysponuje pod koszem ekipa Zastalu. Trener Miłoszewski powiedział już publicznie, że zmiany są możliwe. I mówiąc zupełnie szczerze - są one przede wszystkim potrzebne, i to na wczoraj. Jeśli drużyna z Zielonej Góry ma zamiar grać tak przestraszoną i obojętną koszykówkę, to na spotkania z Anwilem Włocławek i Legią Warszawa lepiej będzie nie wychodzić.
Podsumowanie
Podsumowanie
King wygląda coraz lepiej. Ta drużyna już bez większych problemów dominuje relatywnie słabsze ekipy, i robi to dojrzałą koszykówką, opartą o wspólne granie, tempo i fizyczność. Nadchodzący mecz we Wrocławiu z tamtejszym Śląskiem zapowiada się na świetne widowisko. Zastal natomiast ma tak wiele problemów, że ciężko skupić się na jednym. Nie ma co się oszukiwać - wynik 80-66 to i tak łagodny wymiar kary, przy tym co Zastal prezentował po obu stronach parkietu. Trener Miłoszewski musi podjąć bardzo konkretne decyzje i działania, żeby ta koszykówka zaczęła wyglądać lepiej, bo z takim poziomem strachu i braku intensywności, jaki Zastal pokazał w Szczecinie, wyjście na następne mecze z ekipami z czołówki ligi nie będzie miało żadnego sensu, a przecież celem zielonogórzan jest powrót na górę tabeli.
King wygląda coraz lepiej. Ta drużyna już bez większych problemów dominuje relatywnie słabsze ekipy, i robi to dojrzałą koszykówką, opartą o wspólne granie, tempo i fizyczność. Nadchodzący mecz we Wrocławiu z tamtejszym Śląskiem zapowiada się na świetne widowisko. Zastal natomiast ma tak wiele problemów, że ciężko skupić się na jednym. Nie ma co się oszukiwać - wynik 80-66 to i tak łagodny wymiar kary, przy tym co Zastal prezentował po obu stronach parkietu. Trener Miłoszewski musi podjąć bardzo konkretne decyzje i działania, żeby ta koszykówka zaczęła wyglądać lepiej, bo z takim poziomem strachu i braku intensywności, jaki Zastal pokazał w Szczecinie, wyjście na następne mecze z ekipami z czołówki ligi nie będzie miało żadnego sensu, a przecież celem zielonogórzan jest powrót na górę tabeli.