RZUTZA3.PL PLK KONTUZJA-WYJAZDY-I-NIEOCZEKIWANI-BOHATEROWIE-CZYLI-ANALIZA-SYTUACJI-STARTU-LUBLIN

Kontuzja, wyjazdy i nieoczekiwani bohaterowie, czyli analiza sytuacji Startu Lublin.

14/04/2025 20:50
Dawid Wąsala

Ostatni raport na temat drużyny Startu Lublin miałem przyjemność przygotować 22 grudnia, więc od tamtej pory minęło już trochę czasu. Przypomnijmy, że wówczas zespół prowadzony przez Wojciecha Kamińskiego legitymował się bilansem 6 zwycięstw i 5 porażek. Obecnie ten wynik to 15 wygranych i 10 przegranych spotkań, co na dzisiaj daje czwarte miejsce w tabeli. W grudniowym artykule: „Quo Vadis, Starcie” już na samym początku stwierdziłem, że w przypadku Czerwono-Czarnych możemy śmiało mówić o walce o czołową szóstkę i jak widać, ta prognoza się sprawdza.PUCHAR POLSKIJadąc w lutym do Sosnowca, wszyscy związani z lubelskim klubem mieli nadzieję, że uda się powalczyć a może nawet zdobyć to prestiżowe trofeum. Po pierwszym meczu z Dzikami apetyty tylko wzrosły. Przypomnijmy, że prawdziwe show dał wtedy Tevin Brown zdobywając aż 34 punkty, w tym trafiając siedmiokrotnie zza łuku. Poza słabszą trzecią kwartą lublinianie rozegrali bardzo dobre spotkanie i mimo chwilowych komplikacji udało im się odnieść zwycięstwo oraz awansować do półfinału, gdzie jak się okazało, przyszło im zmierzyć się z Górnikiem Wałbrzych.O rywalizacji z podopiecznymi Andrzeja Adamka cała drużyna, jak i kibice, z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć. To właśnie ekipa z Dolnego Śląska bez większych problemów wygrała ten mecz 88:60. Na wyróżnienie w półfinale zasłużyli jednak Bartłomiej Pelczar, który zdobył 10 punktów, oraz Michał Krasuski - autor 9 oczek. Jak się okazało dzień później, Górnicy byli w tak znakomitej formie, że pokonali Kinga Szczecin i sięgnęli tym samym po historyczne zwycięstwo w Pucharze Polski.Jako ciekawostkę warto dodać, że w turnieju kibiców organizowanym przez ligę to właśnie kibice z Lublina dotarli do finału. Tam musieli jednak uznać wyższość fanatyków Anwilu Włocławek. Mimo to należą im się ogromne brawa!

Ostatni raport na temat drużyny Startu Lublin miałem przyjemność przygotować 22 grudnia, więc od tamtej pory minęło już trochę czasu. Przypomnijmy, że wówczas zespół prowadzony przez Wojciecha Kamińskiego legitymował się bilansem 6 zwycięstw i 5 porażek. Obecnie ten wynik to 15 wygranych i 10 przegranych spotkań, co na dzisiaj daje czwarte miejsce w tabeli. W grudniowym artykule: „Quo Vadis, Starcie” już na samym początku stwierdziłem, że w przypadku Czerwono-Czarnych możemy śmiało mówić o walce o czołową szóstkę i jak widać, ta prognoza się sprawdza.

PUCHAR POLSKI

Jadąc w lutym do Sosnowca, wszyscy związani z lubelskim klubem mieli nadzieję, że uda się powalczyć a może nawet zdobyć to prestiżowe trofeum. Po pierwszym meczu z Dzikami apetyty tylko wzrosły. Przypomnijmy, że prawdziwe show dał wtedy Tevin Brown zdobywając aż 34 punkty, w tym trafiając siedmiokrotnie zza łuku. Poza słabszą trzecią kwartą lublinianie rozegrali bardzo dobre spotkanie i mimo chwilowych komplikacji udało im się odnieść zwycięstwo oraz awansować do półfinału, gdzie jak się okazało, przyszło im zmierzyć się z Górnikiem Wałbrzych.

O rywalizacji z podopiecznymi Andrzeja Adamka cała drużyna, jak i kibice, z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć. To właśnie ekipa z Dolnego Śląska bez większych problemów wygrała ten mecz 88:60. Na wyróżnienie w półfinale zasłużyli jednak Bartłomiej Pelczar, który zdobył 10 punktów, oraz Michał Krasuski - autor 9 oczek. Jak się okazało dzień później, Górnicy byli w tak znakomitej formie, że pokonali Kinga Szczecin i sięgnęli tym samym po historyczne zwycięstwo w Pucharze Polski.

Jako ciekawostkę warto dodać, że w turnieju kibiców organizowanym przez ligę to właśnie kibice z Lublina dotarli do finału. Tam musieli jednak uznać wyższość fanatyków Anwilu Włocławek. Mimo to należą im się ogromne brawa!

Dawid Wąsala

KONIEC SEZONU DLA JAKUBA KAROLAKAWracając jeszcze na moment do tematu Pucharu Polski – mecze rozgrywane podczas tego turnieju okazały się być dla Karolaka ostatnimi w tym sezonie. Jak później poinformował klub, zawodnik przeszedł zabieg pasma biodrowo-piszczelowego w lewej nodze. Dla trenera Wojciecha Kamińskiego oznaczało to utratę ważnego ogniwa rotacji, jakim był właśnie Karolak. Przypomnijmy jego statystyki z tego sezonu:10.7 punktów na mecz,3.2 zbiórki na mecz,1.4 asysty na mecz,skuteczność zza łuku: 35.6 %Ważnym aspektem tej sytuacji jest fakt, że okno transferowe w naszej lidze trwało do końca marca, więc klub miał jeszcze trochę czasu na poszukanie alternatywy i ewentualnego zastępstwa dla Karolaka. W pierwszej chwili klub nie myślał o wzmocnieniu. Jak powiedział nam w wywiadzie trener Kamiński:Na ten moment nie planujemy żadnych zmian w zespole.Jak się jednak okazało kilka dni później, Start wykazał zainteresowanie Danielem Gołębiowskim, który był wypychany z Wrocławia. Doszło do rozmów, jednak zakończyły się one bez powodzenia, a rotacja zespołu w Lublinie pozostała bez zmian. Trudno jednoznacznie ocenić, czy brak tego transferu wyszedł na plus, czy na minus. Można jednak zauważyć, że w polskiej części składu często brakuje kogoś o profilu wyżej wymienionych. Z drugiej strony, sprowadzenie „Gołębia” mogłoby wprowadzić pewne zawirowania w rotacji. Niektórzy gracze mogliby otrzymywać mniej minut na parkiecie lub mieć ograniczoną liczbę rzutów w porównaniu do obecnego stanu.COURTNEY RAMEY - MVP GRUDNIA I JEGO GORSZE SPOTKANIANie od dziś wiadomo, że Ramey miał stanowić i rzeczywiście stanowi, kluczową postać. Jego forma wyraźnie wystrzeliła po tym, jak Manu Lecomte doznał kontuzji podczas meczu reprezentacji. Amerykanin zaczął wtedy częściej grać na pozycji rozgrywającego, co okazało się ogromnym plusem zarówno dla niego, jak i dla całej drużyny. W grudniu został wyróżniony za swoją znakomitą postawę otrzymująć tytuł MVP miesiąca Orlen Basket Ligi. Jego statystyki prezentowały się następująco:16.8 punktu,6.2 asysty,3.4 zbiórki na meczOd meczu z Górnikiem Wałbrzych w lutym coraz częściej zdarzają mu się spotkania, w których po prostu zawodzi. Wspomniany już mecz w Wałbrzychu, starcie z Kingiem Szczecin czy ostatnie ligowe spotkanie z Zastalem Zielona Góra to przykłady, w których Courtney nie przekroczył nawet 5 punktów, a jego skuteczność naprawdę by się wtedy przydała. Dlaczego wspominam o jego słabszych występach. patrząc na jego statystyki sprzed lutego, tylko w dwóch z siedemnastu rozegranych spotkań nie przekroczył granicy 10 punktów. Zaledwie dwóch!Mimo wszystko Ramey pokazał już nie raz, że potrafi zdobywać ważne punkty, choćby w meczu z MKS-em, gdzie do przerwy grał poniżej oczekiwań, a mimo to potrafił się odbudować i odegrać istotną rolę w końcówce. Być może jego obniżka formy wynika z tego, że Tevin Brown przejął dużą część rzutów. Z drugiej strony Courtney często spędza na parkiecie około 30 minut nie zawsze grając równolegle z Tevinem, więc niekoniecznie tylko o podział ról chodzi.WYJAZDY DO... ZAPOMNIENIABywają takie mecze, w których drużyna po prostu nie daje rady. Jednak w przypadku Startu Lublin kibice coraz częściej, zwłaszcza po wyjazdowych porażkach, zadają sobie pytanie: jak to w ogóle było możliwe, żeby przegrać z tą ekipą? I to jest świetne pytanie.Weźmy na tapet mecz w Gdyni z tamtejszą Arką:Gospodarze rozpoczęli to spotkanie bardzo mocno, prowadząc do przerwy sensacyjnie 53:38. Tragiczna gra w obronie i brak zbiórek – to problemy, które niestety regularnie towarzyszą Czerwono-Czarnym. Po przerwie udało im się wrócić do gry. Świetnie biegli z kontrami, poprawili zbiórki, a trzecią kwartę wygrali aż 33:18 i przed ostatnią odsłoną na tablicy wyników widniał remis. W czwartej kwarcie nie udało się kontynuować fantastycznego stylu gry. Po serii 9:1 w ostatnich dwóch minutach Arka, czyli wówczas jedna z najsłabszych drużyn w lidze sensacyjnie pokonała faworyzowany Start.Podobny scenariusz miał miejsce niedawno w Zielonej Górze, gdzie wyżej notowany Start był wskazywany przez wielu jako pewniak do zwycięstwa. Tymczasem to Zastal sięgnął po bardzo ważne punkty, stawiając kolejny krok w kierunku utrzymania.MECZ ZE ŚLĄSKIEM WROCŁAW I EMOCJONUJĄCE KOŃCÓWKIWyróżniłem mecz ze Śląskiem z kilku powodów. Jednym z nich była niesamowita atmosfera, jaka panowała przez całe spotkanie, a szczególnie w ostatniej kwarcie. No i ta seria 13:4 w ostatnich dwóch minutach!Ale zacznijmy od początku. Do przerwy, szczególnie dzięki dobrej drugiej kwarcie, podopieczni Wojciecha Kamińskiego radzili sobie całkiem dobrze i prowadzili 50:45, a kibice liczyli na kontynuację takiej gry. Niestety, trzecia kwarta to już popis Śląska, który objął prowadzenie 72:66. Ostatnia część meczu również zaczęła się lepiej dla przyjezdnych. Jednak to, co wydarzyło się w końcówce, można śmiało uznać za jeden z najbardziej magicznych momentów koszykarskiej historii Hali Globus w ostatniej dekadzie. Wspomniana wcześniej seria 13:4 na korzyść gospodarzy była możliwa dzięki świetnej zmianie obrony, która całkowicie zdezorientowała graczy Śląska.Kluczowe były trzy momenty: przechwyt i punkty CJ'a Williamsa w kontrze, efektowne wejście Tevina Browna pod kosz zakończone punktami z faulem oraz ostatni, celny rzut wolny w wykonaniu byłego gracza NBA (Williams, przyp. [red] ). Śląsk miał jeszcze swoją szansę, ale Robinson postanowił pobawić się w Stephena Curry’ego, rzucając z własnej połowy i próbując wymusić faul. Nie udało się nic z tego, a trybuny dosłownie eksplodowały. Mało kto wierzył na trzy minuty przed końcem, że ten mecz można jeszcze wygrać. Jak podkreślali po spotkaniu Filip Put, Roman Szymański i Trener Wojciech Kamiński — ogromną rolę odegrał niesamowity doping.A skoro już o emocjonujących końcówkach mowa… przyjrzyjmy się meczowi z Treflem Sopot, rozegrany na ich terenie. Do przerwy wszystko układało się po myśli lublinian, którzy prowadzili 61:48. W trzeciej kwarcie ekipa Żana Tabaka zaczęła odrabiać straty, ale nikt się nie spodziewał tego, co wydarzy się w ostatnich dziesięciu minutach. Czwarta kwarta zakończyła się wynikiem 30:11 na korzyść gospodarzy! Start ostatecznie wygrał mecz, ale z komfortowej przewagi po pierwszej połowie został… tylko jeden punkt. Na szczęście kluczową akcję w obronie wykonał Courtney Ramey, który odważnie zaatakował Nicka Johnsona i skutecznie wybił piłkę z jego rąk. Choć wynik był na korzyść Startu, trudno uznać to zwycięstwo za powód do zadowolenia, bo taka końcówka mogła kosztować bardzo dużo.DRAME KRĘCI... DRAMEJakby to dwuznacznie nie brzmiało, to skoro już mówimy o emocjonujących końcówkach, warto też wspomnieć o dość przeciętnej walce na tablicach. Statystycznie rzecz biorąc, przeciwnicy Startu zbierają średnio o 0,5 piłki więcej na mecz, ale gdy spojrzymy na ostatnie pięć spotkań, problem wydaje się jeszcze bardziej widoczny:36:30 - przegrana zbiórka w meczu z Zastalem45:32 - przegrana zbiórka w meczu z Treflem31:30 - wygrana zbiórka w meczu z MKSem41:35 - wygrana zbiórka w meczu z Kingiem28:31 - przegrana zbiórka w meczu ze ŚląskiemChoćby w meczu z Treflem — tam statystyki pokazały wyraźnie, jak wielkim problemem bywa dla Startu kontrola zbiórek. A takich spotkań, gdzie lublinianie przegrywali walkę na tablicach, można by było jeszcze trochę wymienić... ale nie taki jest cel tego tekstu. Skoro mówimy już o „bohaterze” tego fragmentu, czyli Ousmanie Drame, to nie jestem jego wielkim fanem. W wielu meczach nie prezentuje niczego szczególnego, a jego największym atutem jest chyba to, że potrafi czasem przymierzyć zza łuku. I choć brzmi to może surowo, to nie mogę zapomnieć szczególnie jednego występu, meczu z Arką w Gdyni. Drame zdobył w nim 10 punktów. Problem w tym, że nie oddał ani jednego rzutu za dwa. Trafił trzy razy z dystansu i raz z linii rzutów wolnych. Jednak w pamięci utkwiła mi inna sytuacja, jak Gwinejczyk, grając tyłem do kosza, odbijał się od 41-letniego Adama Hrycaniuka jak od ściany. To nie jest coś, co chcesz oglądać od swojego środkowego. Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale moim zdaniem strefa podkoszowa to jedna z tych, które warto by było wzmocnić. Oczywiście, trzeba pochwalić Filipa Puta, który jako „niska piątka” naprawdę daje radę. Również Roman Szymański zasługuje na uznanie zwłaszcza za jakość w obronie. Ale ani Put, ani Szymański nie są w stanie zagrać pełnego meczu jako środkowi.LIDERZY W STATYSTYKACH (na mecz):PUNKTY: Tevin Brown - 15.9 punktów Tyran De Lattibeaudiere - 15.2 punktówEmmanuel Lecomte - 13.7 punktówASYSTY:Emmanuel Lecomte - 4.7 asystCourtney Ramey - 3.6 asystyTevin Brown - 3 asystyZBIÓRKI:Ousmane Drame - 7.4 zbiórekTyran De Lattibeaudiere - 7.2 zbiórekTevin Brown - 3.4 zbiórkiFREKWENCJA NA GLOBUSIE:Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osóbŚrednia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)NASTĘPNY PRZYSTANEKSwój najbliższy mecz Start Lublin rozegra na Hali Globus już 19 kwietnia o godzinie 17:30, a rywalem będą Dziki Warszawa. W obecnym sezonie obie drużyny mierzyły się już dwukrotnie, najpierw w lidze na Hali Koło, gdzie gospodarze z Warszawy wygrali 75:63, a następnie w ćwierćfinale Pucharu Polski. Tam górą byli już podopieczni Wojciecha Kamińskiego, którzy triumfowali 93:82.Od tamtego czasu w szeregach ekipy Krzysztofa Szablowskiego zaszło kilka zmian. Jedną z ważniejszych było wykupienie licencji pozwalającej na grę sześciu obcokrajowców. Do składu dołączył też Alijah Comithier, zawodnik, który trafił kluczowy rzut na wagę awansu do FINAL FOUR rozgrywek ENBL. A skoro już o tym mowa, Dziki Warszawa mogą pochwalić się ogromnym sukcesem, jakim jest zdobycie brązowego medalu w tych rozgrywkach. Jeśli chodzi o krajowe podwórko, czyli Orlen Basket Ligę, warszawianie radzą sobie dość solidnie. Mają na koncie 12 zwycięstw i 13 porażek, co obecnie daje im 9. miejsce w tabeli.Dla Startu będzie to mecz kluczowy. Tak naprawdę nie ma już marginesu na błędy, każda kolejna porażka może kosztować lublinian miejsce w fazie Play-Off. Co gorsza, przy niekorzystnym układzie wyników, może się okazać, że zespół będzie zmuszony walczyć o wszystko w fazie Play-In. A przecież w Lublinie od dawna marzy się o prawdziwej, playoffowej wiośnie…A NA KONIEC...Podsumowując cały artykuł, warto wspomnieć o jednym, dość istotnym fakcie, którego wcześniej nie poruszyłem, mianowicie o nowym sponsorze strategicznym klubu. Mowa oczywiście o firmie PGE, która od stycznia oficjalnie widnieje w nazwie zespołu, przemianowując Start na PGE Start Lublin. To istotna zmiana, nie tylko wizerunkowa, ale i finansowa. Co ciekawe, PGE ma swoją siedzibę właśnie w Lublinie i nie jest to ich pierwsza przygoda z basketem w Orlen Basket Lidze, bo współpracują już choćby ze Spójnią Stargard.Jeśli chodzi o sprawy sportowe to cel jest jasny: awans do fazy Play-Off. Bez żadnych wątpliwości to absolutny priorytet, ale droga do tego będzie bardzo wymagająca. Lublinianie nie mogą liczyć na przegrane sąsiadów w tabeli. Start ma taki sam bilans jak Legia Warszawa (15-10), a tuż za plecami czają się Czarni Słupsk i Górnik Wałbrzych, mający tylko jedno zwycięstwo mniej. Przed Czerwono-Czarnymi naprawdę ciężka końcówka sezonu zasadniczego. Najpierw domowe starcie z Dzikami Warszawa, później daleki wyjazd do Słupska. Następnie mecz u siebie ze Spójnią Stargard, by wreszcie zakończyć sezon wyjazdowym maratonem, w Ostrowie Wielkopolskim i we Włocławku.Oczywiście, pozytywnym impulsem jest forma Tevina Browna, który potrafi przejąć mecz, tak jak choćby w Dąbrowie Górniczej, ale jak wiadomo, jeden zawodnik meczu nie wygra. Jeśli drużyna z Lublina marzy o czymś więcej, musi zagrać jak zespół z determinacją, konsekwencją i większą regularnością. Czy to się uda? Przekonamy się już niedługo. Najbliższy test już 19 kwietnia, Hala Globus, godzina 17:30. PGE Start Lublin kontra Dziki Warszawa.Tu zaczyna się prawdziwa walka.

KONIEC SEZONU DLA JAKUBA KAROLAKA

Wracając jeszcze na moment do tematu Pucharu Polski – mecze rozgrywane podczas tego turnieju okazały się być dla Karolaka ostatnimi w tym sezonie. Jak później poinformował klub, zawodnik przeszedł zabieg pasma biodrowo-piszczelowego w lewej nodze. Dla trenera Wojciecha Kamińskiego oznaczało to utratę ważnego ogniwa rotacji, jakim był właśnie Karolak. Przypomnijmy jego statystyki z tego sezonu:

10.7 punktów na mecz,3.2 zbiórki na mecz,1.4 asysty na mecz,skuteczność zza łuku: 35.6 %

10.7 punktów na mecz,

3.2 zbiórki na mecz,

1.4 asysty na mecz,

skuteczność zza łuku: 35.6 %

Ważnym aspektem tej sytuacji jest fakt, że okno transferowe w naszej lidze trwało do końca marca, więc klub miał jeszcze trochę czasu na poszukanie alternatywy i ewentualnego zastępstwa dla Karolaka. W pierwszej chwili klub nie myślał o wzmocnieniu. Jak powiedział nam w wywiadzie trener Kamiński:

Na ten moment nie planujemy żadnych zmian w zespole.

Na ten moment nie planujemy żadnych zmian w zespole.

Jak się jednak okazało kilka dni później, Start wykazał zainteresowanie Danielem Gołębiowskim, który był wypychany z Wrocławia. Doszło do rozmów, jednak zakończyły się one bez powodzenia, a rotacja zespołu w Lublinie pozostała bez zmian. Trudno jednoznacznie ocenić, czy brak tego transferu wyszedł na plus, czy na minus. Można jednak zauważyć, że w polskiej części składu często brakuje kogoś o profilu wyżej wymienionych. Z drugiej strony, sprowadzenie „Gołębia” mogłoby wprowadzić pewne zawirowania w rotacji. Niektórzy gracze mogliby otrzymywać mniej minut na parkiecie lub mieć ograniczoną liczbę rzutów w porównaniu do obecnego stanu.

Jak się jednak okazało kilka dni później, Start wykazał zainteresowanie Danielem Gołębiowskim, który był wypychany z Wrocławia. Doszło do rozmów, jednak zakończyły się one bez powodzenia, a rotacja zespołu w Lublinie pozostała bez zmian. Trudno jednoznacznie ocenić, czy brak tego transferu wyszedł na plus, czy na minus. Można jednak zauważyć, że w polskiej części składu często brakuje kogoś o profilu wyżej wymienionych. Z drugiej strony, sprowadzenie „Gołębia” mogłoby wprowadzić pewne zawirowania w rotacji. Niektórzy gracze mogliby otrzymywać mniej minut na parkiecie lub mieć ograniczoną liczbę rzutów w porównaniu do obecnego stanu.

Dawid Wąsala

COURTNEY RAMEY - MVP GRUDNIA I JEGO GORSZE SPOTKANIANie od dziś wiadomo, że Ramey miał stanowić i rzeczywiście stanowi, kluczową postać. Jego forma wyraźnie wystrzeliła po tym, jak Manu Lecomte doznał kontuzji podczas meczu reprezentacji. Amerykanin zaczął wtedy częściej grać na pozycji rozgrywającego, co okazało się ogromnym plusem zarówno dla niego, jak i dla całej drużyny. W grudniu został wyróżniony za swoją znakomitą postawę otrzymująć tytuł MVP miesiąca Orlen Basket Ligi. Jego statystyki prezentowały się następująco:16.8 punktu,6.2 asysty,3.4 zbiórki na meczOd meczu z Górnikiem Wałbrzych w lutym coraz częściej zdarzają mu się spotkania, w których po prostu zawodzi. Wspomniany już mecz w Wałbrzychu, starcie z Kingiem Szczecin czy ostatnie ligowe spotkanie z Zastalem Zielona Góra to przykłady, w których Courtney nie przekroczył nawet 5 punktów, a jego skuteczność naprawdę by się wtedy przydała. Dlaczego wspominam o jego słabszych występach. patrząc na jego statystyki sprzed lutego, tylko w dwóch z siedemnastu rozegranych spotkań nie przekroczył granicy 10 punktów. Zaledwie dwóch!Mimo wszystko Ramey pokazał już nie raz, że potrafi zdobywać ważne punkty, choćby w meczu z MKS-em, gdzie do przerwy grał poniżej oczekiwań, a mimo to potrafił się odbudować i odegrać istotną rolę w końcówce. Być może jego obniżka formy wynika z tego, że Tevin Brown przejął dużą część rzutów. Z drugiej strony Courtney często spędza na parkiecie około 30 minut nie zawsze grając równolegle z Tevinem, więc niekoniecznie tylko o podział ról chodzi.

COURTNEY RAMEY - MVP GRUDNIA I JEGO GORSZE SPOTKANIA

Nie od dziś wiadomo, że Ramey miał stanowić i rzeczywiście stanowi, kluczową postać. Jego forma wyraźnie wystrzeliła po tym, jak Manu Lecomte doznał kontuzji podczas meczu reprezentacji. Amerykanin zaczął wtedy częściej grać na pozycji rozgrywającego, co okazało się ogromnym plusem zarówno dla niego, jak i dla całej drużyny. W grudniu został wyróżniony za swoją znakomitą postawę otrzymująć tytuł MVP miesiąca Orlen Basket Ligi. Jego statystyki prezentowały się następująco:

16.8 punktu,6.2 asysty,3.4 zbiórki na mecz

16.8 punktu,

6.2 asysty,

3.4 zbiórki na mecz

Od meczu z Górnikiem Wałbrzych w lutym coraz częściej zdarzają mu się spotkania, w których po prostu zawodzi. Wspomniany już mecz w Wałbrzychu, starcie z Kingiem Szczecin czy ostatnie ligowe spotkanie z Zastalem Zielona Góra to przykłady, w których Courtney nie przekroczył nawet 5 punktów, a jego skuteczność naprawdę by się wtedy przydała. Dlaczego wspominam o jego słabszych występach. patrząc na jego statystyki sprzed lutego, tylko w dwóch z siedemnastu rozegranych spotkań nie przekroczył granicy 10 punktów. Zaledwie dwóch!

Mimo wszystko Ramey pokazał już nie raz, że potrafi zdobywać ważne punkty, choćby w meczu z MKS-em, gdzie do przerwy grał poniżej oczekiwań, a mimo to potrafił się odbudować i odegrać istotną rolę w końcówce. Być może jego obniżka formy wynika z tego, że Tevin Brown przejął dużą część rzutów. Z drugiej strony Courtney często spędza na parkiecie około 30 minut nie zawsze grając równolegle z Tevinem, więc niekoniecznie tylko o podział ról chodzi.

Dawid Wąsala

WYJAZDY DO... ZAPOMNIENIABywają takie mecze, w których drużyna po prostu nie daje rady. Jednak w przypadku Startu Lublin kibice coraz częściej, zwłaszcza po wyjazdowych porażkach, zadają sobie pytanie: jak to w ogóle było możliwe, żeby przegrać z tą ekipą? I to jest świetne pytanie.Weźmy na tapet mecz w Gdyni z tamtejszą Arką:Gospodarze rozpoczęli to spotkanie bardzo mocno, prowadząc do przerwy sensacyjnie 53:38. Tragiczna gra w obronie i brak zbiórek – to problemy, które niestety regularnie towarzyszą Czerwono-Czarnym. Po przerwie udało im się wrócić do gry. Świetnie biegli z kontrami, poprawili zbiórki, a trzecią kwartę wygrali aż 33:18 i przed ostatnią odsłoną na tablicy wyników widniał remis. W czwartej kwarcie nie udało się kontynuować fantastycznego stylu gry. Po serii 9:1 w ostatnich dwóch minutach Arka, czyli wówczas jedna z najsłabszych drużyn w lidze sensacyjnie pokonała faworyzowany Start.Podobny scenariusz miał miejsce niedawno w Zielonej Górze, gdzie wyżej notowany Start był wskazywany przez wielu jako pewniak do zwycięstwa. Tymczasem to Zastal sięgnął po bardzo ważne punkty, stawiając kolejny krok w kierunku utrzymania.

WYJAZDY DO... ZAPOMNIENIA

Bywają takie mecze, w których drużyna po prostu nie daje rady. Jednak w przypadku Startu Lublin kibice coraz częściej, zwłaszcza po wyjazdowych porażkach, zadają sobie pytanie: jak to w ogóle było możliwe, żeby przegrać z tą ekipą? I to jest świetne pytanie.

Weźmy na tapet mecz w Gdyni z tamtejszą Arką:

Gospodarze rozpoczęli to spotkanie bardzo mocno, prowadząc do przerwy sensacyjnie 53:38. Tragiczna gra w obronie i brak zbiórek – to problemy, które niestety regularnie towarzyszą Czerwono-Czarnym. Po przerwie udało im się wrócić do gry. Świetnie biegli z kontrami, poprawili zbiórki, a trzecią kwartę wygrali aż 33:18 i przed ostatnią odsłoną na tablicy wyników widniał remis. W czwartej kwarcie nie udało się kontynuować fantastycznego stylu gry. Po serii 9:1 w ostatnich dwóch minutach Arka, czyli wówczas jedna z najsłabszych drużyn w lidze sensacyjnie pokonała faworyzowany Start.

Podobny scenariusz miał miejsce niedawno w Zielonej Górze, gdzie wyżej notowany Start był wskazywany przez wielu jako pewniak do zwycięstwa. Tymczasem to Zastal sięgnął po bardzo ważne punkty, stawiając kolejny krok w kierunku utrzymania.

Dawid Wąsala

MECZ ZE ŚLĄSKIEM WROCŁAW I EMOCJONUJĄCE KOŃCÓWKIWyróżniłem mecz ze Śląskiem z kilku powodów. Jednym z nich była niesamowita atmosfera, jaka panowała przez całe spotkanie, a szczególnie w ostatniej kwarcie. No i ta seria 13:4 w ostatnich dwóch minutach!Ale zacznijmy od początku. Do przerwy, szczególnie dzięki dobrej drugiej kwarcie, podopieczni Wojciecha Kamińskiego radzili sobie całkiem dobrze i prowadzili 50:45, a kibice liczyli na kontynuację takiej gry. Niestety, trzecia kwarta to już popis Śląska, który objął prowadzenie 72:66. Ostatnia część meczu również zaczęła się lepiej dla przyjezdnych. Jednak to, co wydarzyło się w końcówce, można śmiało uznać za jeden z najbardziej magicznych momentów koszykarskiej historii Hali Globus w ostatniej dekadzie. Wspomniana wcześniej seria 13:4 na korzyść gospodarzy była możliwa dzięki świetnej zmianie obrony, która całkowicie zdezorientowała graczy Śląska.Kluczowe były trzy momenty: przechwyt i punkty CJ'a Williamsa w kontrze, efektowne wejście Tevina Browna pod kosz zakończone punktami z faulem oraz ostatni, celny rzut wolny w wykonaniu byłego gracza NBA (Williams, przyp. [red] ). Śląsk miał jeszcze swoją szansę, ale Robinson postanowił pobawić się w Stephena Curry’ego, rzucając z własnej połowy i próbując wymusić faul. Nie udało się nic z tego, a trybuny dosłownie eksplodowały. Mało kto wierzył na trzy minuty przed końcem, że ten mecz można jeszcze wygrać. Jak podkreślali po spotkaniu Filip Put, Roman Szymański i Trener Wojciech Kamiński — ogromną rolę odegrał niesamowity doping.A skoro już o emocjonujących końcówkach mowa… przyjrzyjmy się meczowi z Treflem Sopot, rozegrany na ich terenie. Do przerwy wszystko układało się po myśli lublinian, którzy prowadzili 61:48. W trzeciej kwarcie ekipa Żana Tabaka zaczęła odrabiać straty, ale nikt się nie spodziewał tego, co wydarzy się w ostatnich dziesięciu minutach. Czwarta kwarta zakończyła się wynikiem 30:11 na korzyść gospodarzy! Start ostatecznie wygrał mecz, ale z komfortowej przewagi po pierwszej połowie został… tylko jeden punkt. Na szczęście kluczową akcję w obronie wykonał Courtney Ramey, który odważnie zaatakował Nicka Johnsona i skutecznie wybił piłkę z jego rąk. Choć wynik był na korzyść Startu, trudno uznać to zwycięstwo za powód do zadowolenia, bo taka końcówka mogła kosztować bardzo dużo.

MECZ ZE ŚLĄSKIEM WROCŁAW I EMOCJONUJĄCE KOŃCÓWKI

Wyróżniłem mecz ze Śląskiem z kilku powodów. Jednym z nich była niesamowita atmosfera, jaka panowała przez całe spotkanie, a szczególnie w ostatniej kwarcie. No i ta seria 13:4 w ostatnich dwóch minutach!

Ale zacznijmy od początku. Do przerwy, szczególnie dzięki dobrej drugiej kwarcie, podopieczni Wojciecha Kamińskiego radzili sobie całkiem dobrze i prowadzili 50:45, a kibice liczyli na kontynuację takiej gry. Niestety, trzecia kwarta to już popis Śląska, który objął prowadzenie 72:66. Ostatnia część meczu również zaczęła się lepiej dla przyjezdnych. Jednak to, co wydarzyło się w końcówce, można śmiało uznać za jeden z najbardziej magicznych momentów koszykarskiej historii Hali Globus w ostatniej dekadzie. Wspomniana wcześniej seria 13:4 na korzyść gospodarzy była możliwa dzięki świetnej zmianie obrony, która całkowicie zdezorientowała graczy Śląska.

Kluczowe były trzy momenty: przechwyt i punkty CJ'a Williamsa w kontrze, efektowne wejście Tevina Browna pod kosz zakończone punktami z faulem oraz ostatni, celny rzut wolny w wykonaniu byłego gracza NBA (Williams, przyp. [red] ). Śląsk miał jeszcze swoją szansę, ale Robinson postanowił pobawić się w Stephena Curry’ego, rzucając z własnej połowy i próbując wymusić faul. Nie udało się nic z tego, a trybuny dosłownie eksplodowały. Mało kto wierzył na trzy minuty przed końcem, że ten mecz można jeszcze wygrać. Jak podkreślali po spotkaniu Filip Put, Roman Szymański i Trener Wojciech Kamiński — ogromną rolę odegrał niesamowity doping.

A skoro już o emocjonujących końcówkach mowa… przyjrzyjmy się meczowi z Treflem Sopot, rozegrany na ich terenie. Do przerwy wszystko układało się po myśli lublinian, którzy prowadzili 61:48. W trzeciej kwarcie ekipa Żana Tabaka zaczęła odrabiać straty, ale nikt się nie spodziewał tego, co wydarzy się w ostatnich dziesięciu minutach. Czwarta kwarta zakończyła się wynikiem 30:11 na korzyść gospodarzy! Start ostatecznie wygrał mecz, ale z komfortowej przewagi po pierwszej połowie został… tylko jeden punkt. Na szczęście kluczową akcję w obronie wykonał Courtney Ramey, który odważnie zaatakował Nicka Johnsona i skutecznie wybił piłkę z jego rąk. Choć wynik był na korzyść Startu, trudno uznać to zwycięstwo za powód do zadowolenia, bo taka końcówka mogła kosztować bardzo dużo.

Dawid Wąsala

DRAME KRĘCI... DRAMEJakby to dwuznacznie nie brzmiało, to skoro już mówimy o emocjonujących końcówkach, warto też wspomnieć o dość przeciętnej walce na tablicach. Statystycznie rzecz biorąc, przeciwnicy Startu zbierają średnio o 0,5 piłki więcej na mecz, ale gdy spojrzymy na ostatnie pięć spotkań, problem wydaje się jeszcze bardziej widoczny:36:30 - przegrana zbiórka w meczu z Zastalem45:32 - przegrana zbiórka w meczu z Treflem31:30 - wygrana zbiórka w meczu z MKSem41:35 - wygrana zbiórka w meczu z Kingiem28:31 - przegrana zbiórka w meczu ze ŚląskiemChoćby w meczu z Treflem — tam statystyki pokazały wyraźnie, jak wielkim problemem bywa dla Startu kontrola zbiórek. A takich spotkań, gdzie lublinianie przegrywali walkę na tablicach, można by było jeszcze trochę wymienić... ale nie taki jest cel tego tekstu. Skoro mówimy już o „bohaterze” tego fragmentu, czyli Ousmanie Drame, to nie jestem jego wielkim fanem. W wielu meczach nie prezentuje niczego szczególnego, a jego największym atutem jest chyba to, że potrafi czasem przymierzyć zza łuku. I choć brzmi to może surowo, to nie mogę zapomnieć szczególnie jednego występu, meczu z Arką w Gdyni. Drame zdobył w nim 10 punktów. Problem w tym, że nie oddał ani jednego rzutu za dwa. Trafił trzy razy z dystansu i raz z linii rzutów wolnych. Jednak w pamięci utkwiła mi inna sytuacja, jak Gwinejczyk, grając tyłem do kosza, odbijał się od 41-letniego Adama Hrycaniuka jak od ściany. To nie jest coś, co chcesz oglądać od swojego środkowego. Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale moim zdaniem strefa podkoszowa to jedna z tych, które warto by było wzmocnić. Oczywiście, trzeba pochwalić Filipa Puta, który jako „niska piątka” naprawdę daje radę. Również Roman Szymański zasługuje na uznanie zwłaszcza za jakość w obronie. Ale ani Put, ani Szymański nie są w stanie zagrać pełnego meczu jako środkowi.

DRAME KRĘCI... DRAME

Jakby to dwuznacznie nie brzmiało, to skoro już mówimy o emocjonujących końcówkach, warto też wspomnieć o dość przeciętnej walce na tablicach. Statystycznie rzecz biorąc, przeciwnicy Startu zbierają średnio o 0,5 piłki więcej na mecz, ale gdy spojrzymy na ostatnie pięć spotkań, problem wydaje się jeszcze bardziej widoczny:

36:30 - przegrana zbiórka w meczu z Zastalem45:32 - przegrana zbiórka w meczu z Treflem31:30 - wygrana zbiórka w meczu z MKSem41:35 - wygrana zbiórka w meczu z Kingiem28:31 - przegrana zbiórka w meczu ze Śląskiem

36:30 - przegrana zbiórka w meczu z Zastalem

45:32 - przegrana zbiórka w meczu z Treflem

31:30 - wygrana zbiórka w meczu z MKSem

41:35 - wygrana zbiórka w meczu z Kingiem

28:31 - przegrana zbiórka w meczu ze Śląskiem

Choćby w meczu z Treflem — tam statystyki pokazały wyraźnie, jak wielkim problemem bywa dla Startu kontrola zbiórek. A takich spotkań, gdzie lublinianie przegrywali walkę na tablicach, można by było jeszcze trochę wymienić... ale nie taki jest cel tego tekstu. Skoro mówimy już o „bohaterze” tego fragmentu, czyli Ousmanie Drame, to nie jestem jego wielkim fanem. W wielu meczach nie prezentuje niczego szczególnego, a jego największym atutem jest chyba to, że potrafi czasem przymierzyć zza łuku. I choć brzmi to może surowo, to nie mogę zapomnieć szczególnie jednego występu, meczu z Arką w Gdyni. Drame zdobył w nim 10 punktów. Problem w tym, że nie oddał ani jednego rzutu za dwa. Trafił trzy razy z dystansu i raz z linii rzutów wolnych. Jednak w pamięci utkwiła mi inna sytuacja, jak Gwinejczyk, grając tyłem do kosza, odbijał się od 41-letniego Adama Hrycaniuka jak od ściany. To nie jest coś, co chcesz oglądać od swojego środkowego. Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale moim zdaniem strefa podkoszowa to jedna z tych, które warto by było wzmocnić. Oczywiście, trzeba pochwalić Filipa Puta, który jako „niska piątka” naprawdę daje radę. Również Roman Szymański zasługuje na uznanie zwłaszcza za jakość w obronie. Ale ani Put, ani Szymański nie są w stanie zagrać pełnego meczu jako środkowi.

Dawid Wąsala

LIDERZY W STATYSTYKACH (na mecz):PUNKTY: Tevin Brown - 15.9 punktów Tyran De Lattibeaudiere - 15.2 punktówEmmanuel Lecomte - 13.7 punktówASYSTY:Emmanuel Lecomte - 4.7 asystCourtney Ramey - 3.6 asystyTevin Brown - 3 asystyZBIÓRKI:Ousmane Drame - 7.4 zbiórekTyran De Lattibeaudiere - 7.2 zbiórekTevin Brown - 3.4 zbiórkiFREKWENCJA NA GLOBUSIE:Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osóbŚrednia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)

LIDERZY W STATYSTYKACH (na mecz):

PUNKTY:

Tevin Brown - 15.9 punktów Tyran De Lattibeaudiere - 15.2 punktówEmmanuel Lecomte - 13.7 punktów

Tevin Brown - 15.9 punktów

Tyran De Lattibeaudiere - 15.2 punktów

Emmanuel Lecomte - 13.7 punktów

ASYSTY:

Emmanuel Lecomte - 4.7 asystCourtney Ramey - 3.6 asystyTevin Brown - 3 asysty

Emmanuel Lecomte - 4.7 asyst

Courtney Ramey - 3.6 asysty

Tevin Brown - 3 asysty

ZBIÓRKI:

Ousmane Drame - 7.4 zbiórekTyran De Lattibeaudiere - 7.2 zbiórekTevin Brown - 3.4 zbiórkiFREKWENCJA NA GLOBUSIE:Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osóbŚrednia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)

Ousmane Drame - 7.4 zbiórek

Tyran De Lattibeaudiere - 7.2 zbiórek

Tevin Brown - 3.4 zbiórki

FREKWENCJA NA GLOBUSIE:Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osóbŚrednia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)

FREKWENCJA NA GLOBUSIE:Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osóbŚrednia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)

FREKWENCJA NA GLOBUSIE:

Mecz ze Stalą: 1366 osóbMecz z Anwilem: 2014 osóbMecz z Piernikami: 1411 osóbMecz z GTK: 1384 osóbMecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osóbMecz z Kingiem: 1756 osób

Mecz ze Stalą: 1366 osób

Mecz z Anwilem: 2014 osób

Mecz z Piernikami: 1411 osób

Mecz z GTK: 1384 osób

Mecze ze Śląskiem Wrocław: 1583 osób

Mecz z Kingiem: 1756 osób

Średnia frekwencja: 1246 osób (13 spotkań)

Dawid Wąsala

NASTĘPNY PRZYSTANEKSwój najbliższy mecz Start Lublin rozegra na Hali Globus już 19 kwietnia o godzinie 17:30, a rywalem będą Dziki Warszawa. W obecnym sezonie obie drużyny mierzyły się już dwukrotnie, najpierw w lidze na Hali Koło, gdzie gospodarze z Warszawy wygrali 75:63, a następnie w ćwierćfinale Pucharu Polski. Tam górą byli już podopieczni Wojciecha Kamińskiego, którzy triumfowali 93:82.Od tamtego czasu w szeregach ekipy Krzysztofa Szablowskiego zaszło kilka zmian. Jedną z ważniejszych było wykupienie licencji pozwalającej na grę sześciu obcokrajowców. Do składu dołączył też Alijah Comithier, zawodnik, który trafił kluczowy rzut na wagę awansu do FINAL FOUR rozgrywek ENBL. A skoro już o tym mowa, Dziki Warszawa mogą pochwalić się ogromnym sukcesem, jakim jest zdobycie brązowego medalu w tych rozgrywkach. Jeśli chodzi o krajowe podwórko, czyli Orlen Basket Ligę, warszawianie radzą sobie dość solidnie. Mają na koncie 12 zwycięstw i 13 porażek, co obecnie daje im 9. miejsce w tabeli.Dla Startu będzie to mecz kluczowy. Tak naprawdę nie ma już marginesu na błędy, każda kolejna porażka może kosztować lublinian miejsce w fazie Play-Off. Co gorsza, przy niekorzystnym układzie wyników, może się okazać, że zespół będzie zmuszony walczyć o wszystko w fazie Play-In. A przecież w Lublinie od dawna marzy się o prawdziwej, playoffowej wiośnie…

NASTĘPNY PRZYSTANEK

Swój najbliższy mecz Start Lublin rozegra na Hali Globus już 19 kwietnia o godzinie 17:30, a rywalem będą Dziki Warszawa. W obecnym sezonie obie drużyny mierzyły się już dwukrotnie, najpierw w lidze na Hali Koło, gdzie gospodarze z Warszawy wygrali 75:63, a następnie w ćwierćfinale Pucharu Polski. Tam górą byli już podopieczni Wojciecha Kamińskiego, którzy triumfowali 93:82.

Od tamtego czasu w szeregach ekipy Krzysztofa Szablowskiego zaszło kilka zmian. Jedną z ważniejszych było wykupienie licencji pozwalającej na grę sześciu obcokrajowców. Do składu dołączył też Alijah Comithier, zawodnik, który trafił kluczowy rzut na wagę awansu do FINAL FOUR rozgrywek ENBL. A skoro już o tym mowa, Dziki Warszawa mogą pochwalić się ogromnym sukcesem, jakim jest zdobycie brązowego medalu w tych rozgrywkach. Jeśli chodzi o krajowe podwórko, czyli Orlen Basket Ligę, warszawianie radzą sobie dość solidnie. Mają na koncie 12 zwycięstw i 13 porażek, co obecnie daje im 9. miejsce w tabeli.

Dla Startu będzie to mecz kluczowy. Tak naprawdę nie ma już marginesu na błędy, każda kolejna porażka może kosztować lublinian miejsce w fazie Play-Off. Co gorsza, przy niekorzystnym układzie wyników, może się okazać, że zespół będzie zmuszony walczyć o wszystko w fazie Play-In. A przecież w Lublinie od dawna marzy się o prawdziwej, playoffowej wiośnie…

Andrzej Romański / plk.pl

A NA KONIEC...Podsumowując cały artykuł, warto wspomnieć o jednym, dość istotnym fakcie, którego wcześniej nie poruszyłem, mianowicie o nowym sponsorze strategicznym klubu. Mowa oczywiście o firmie PGE, która od stycznia oficjalnie widnieje w nazwie zespołu, przemianowując Start na PGE Start Lublin. To istotna zmiana, nie tylko wizerunkowa, ale i finansowa. Co ciekawe, PGE ma swoją siedzibę właśnie w Lublinie i nie jest to ich pierwsza przygoda z basketem w Orlen Basket Lidze, bo współpracują już choćby ze Spójnią Stargard.Jeśli chodzi o sprawy sportowe to cel jest jasny: awans do fazy Play-Off. Bez żadnych wątpliwości to absolutny priorytet, ale droga do tego będzie bardzo wymagająca. Lublinianie nie mogą liczyć na przegrane sąsiadów w tabeli. Start ma taki sam bilans jak Legia Warszawa (15-10), a tuż za plecami czają się Czarni Słupsk i Górnik Wałbrzych, mający tylko jedno zwycięstwo mniej. Przed Czerwono-Czarnymi naprawdę ciężka końcówka sezonu zasadniczego. Najpierw domowe starcie z Dzikami Warszawa, później daleki wyjazd do Słupska. Następnie mecz u siebie ze Spójnią Stargard, by wreszcie zakończyć sezon wyjazdowym maratonem, w Ostrowie Wielkopolskim i we Włocławku.Oczywiście, pozytywnym impulsem jest forma Tevina Browna, który potrafi przejąć mecz, tak jak choćby w Dąbrowie Górniczej, ale jak wiadomo, jeden zawodnik meczu nie wygra. Jeśli drużyna z Lublina marzy o czymś więcej, musi zagrać jak zespół z determinacją, konsekwencją i większą regularnością. Czy to się uda? Przekonamy się już niedługo. Najbliższy test już 19 kwietnia, Hala Globus, godzina 17:30. PGE Start Lublin kontra Dziki Warszawa.Tu zaczyna się prawdziwa walka.

A NA KONIEC...

Podsumowując cały artykuł, warto wspomnieć o jednym, dość istotnym fakcie, którego wcześniej nie poruszyłem, mianowicie o nowym sponsorze strategicznym klubu. Mowa oczywiście o firmie PGE, która od stycznia oficjalnie widnieje w nazwie zespołu, przemianowując Start na PGE Start Lublin. To istotna zmiana, nie tylko wizerunkowa, ale i finansowa. Co ciekawe, PGE ma swoją siedzibę właśnie w Lublinie i nie jest to ich pierwsza przygoda z basketem w Orlen Basket Lidze, bo współpracują już choćby ze Spójnią Stargard.

Jeśli chodzi o sprawy sportowe to cel jest jasny: awans do fazy Play-Off. Bez żadnych wątpliwości to absolutny priorytet, ale droga do tego będzie bardzo wymagająca. Lublinianie nie mogą liczyć na przegrane sąsiadów w tabeli. Start ma taki sam bilans jak Legia Warszawa (15-10), a tuż za plecami czają się Czarni Słupsk i Górnik Wałbrzych, mający tylko jedno zwycięstwo mniej. Przed Czerwono-Czarnymi naprawdę ciężka końcówka sezonu zasadniczego. Najpierw domowe starcie z Dzikami Warszawa, później daleki wyjazd do Słupska. Następnie mecz u siebie ze Spójnią Stargard, by wreszcie zakończyć sezon wyjazdowym maratonem, w Ostrowie Wielkopolskim i we Włocławku.

Oczywiście, pozytywnym impulsem jest forma Tevina Browna, który potrafi przejąć mecz, tak jak choćby w Dąbrowie Górniczej, ale jak wiadomo, jeden zawodnik meczu nie wygra. Jeśli drużyna z Lublina marzy o czymś więcej, musi zagrać jak zespół z determinacją, konsekwencją i większą regularnością. Czy to się uda? Przekonamy się już niedługo. Najbliższy test już 19 kwietnia, Hala Globus, godzina 17:30. PGE Start Lublin kontra Dziki Warszawa.

Tu zaczyna się prawdziwa walka.

Dawid Wąsala
Zobacz najnowsze artykuły